Ahoj, plyniemy na Hoy!

Hoy to druga co do wielkosci wyspa Orkadow. Zupelnie inna niz pozostale. Przez tydzien ogladalismy ja z okien naszego orkadianskiego domku: wzgorza Hoy pieknie prezentowaly sie na tle spektakularnych wschodow i zachodow slonca i nawet wtedy, gdy niebo zasnuwaly chmury tez wygladaly calkiem malowniczo. Wydawalo sie, ze sa doslownie na wyciagniecie reki, ot - rzut beretem przez waskie pasmo morza odzielajace obie wyspy. A do promu na Hoy mielismy zaledwie piec minut. Grzechem byloby nie poplynac, prawda? ;)

Przyznam sie, ze Hoy bylo w naszych planach od samego poczatku jak tylko zdecydowalismy sie na krotkie wakacje na Orkadach. Bo to wyspa zupelnie wyjatkowa. Wiedzieli o tym juz Wikingowie, bardzo bardzo dawno temu, kiedy nadali jej nazwe 'Háey', co w staro-norweskim oznacza 'wysoka wyspa'. Na tle zupelnie plaskich jak deska Orkadow Hoy robi wrazenie gorskiego raju. Nawet, jesli tamtejsze gory sa zaledwie kilkuset-metrowymi pagorkami ;) Ward Hill, najwyzszy szczyt Hoy (i calych Orkadow), ma tylko 479 metrow. Jednak sceneria wyspy i bliskosc oceanu sprawia, ze spacer przez Hoy to prawdziwa przyjemnosc. I mimo, ze to gory w miniaturce to na Hoy mozna naprawde poczuc sie jak w jednej z dolin w szkockich Highlands. Poza tym 'wysoka wyspa' to jedyne miejsce  archipelagu, gdzie pozostaly resztki oryginalnego prastarego lasu, ktory tysiace lat temu porastal cale Orkady. Dzisiaj pozostale wyspy sa zupelnie lyse, nie ma na nich wogole drzew.


Krajobraz zupelnie nie orkadianski!
Sa pagorki...
I drzewa :)   
Na Hoy moglismy spedzic zaledwie kilka godzin - bo na Orkadach w styczniu dzien jest bardzo krotki, slonce zachodzi okolo 15.30. Poza tym musielismy zlapac jeszcze powrotny prom do domu :) Trzeba bylo zdecydowac sie na jedna trase i wybor byl oczywisty: odwiedziny u Staruszka z Hoy (Old Man of Hoy). To chyba najslynniejszy szlak na Hoy i nie ma sie czemu dziwic: nie dosc, ze prowadzi wzdluz pieknej zatoki obramowanej spektakularnym klifem to na jego koncu czeka na nas jeden z symboli calych Orkadow: 137-metrowa skalna kolumna wyrastajaca pionowo z oceanu. Czyli wczesniej wspomniany Staruszek z Hoy :) 
Przyplynelismy porannym promem i ruszylismy na polnoc wyspy, kreta, waska droga i przez bardzo ksiezycowy krajobraz. Zero domow, zero samochodow, zadnych ludzi w zasiegu wzroku... O miejscu, gdzie mozna byloby wypic goraca kawe albo herbate moglismy jedynie pomarzyc :) Poprzedniego dnia obdzwonilismy wszystkie trzy istniejace hotele na Hoy, aby dowiedziec sie, ze poza sezonem wszystko jest zamkniete. Kolejny raz sprawdzil sie nasz termos z mietowa herbata, bez ktorego nie ruszamy sie z domu :) I plecak pelen kanapek.
Szlak na Old Man of Hoy rozpoczyna sie w malutkiej osadzie Rackwick, ktora wygladala jak wymarle miasteczko. Serio, gdyby nie fakt, ze spotkalismy miejscowa rodzinke na rowerach to chyba zaczelabym czuc sie odrobine dziwnie... To byli jedyni ludzie, ktorych napotkalismy na Hoy. Potem widzielismy juz tylko owce, ktore przygladaly nam sie z lekkim zdziwieniem. Pewnie zastanawialy sie co za szalency ciagna dzieci na klify w taki wietrzny, grudniowy dzien :)
Trasa rozpoczyna sie przy miejscowym hostelu (nikogo juz pewnie nie zdziwi fakt, ze byl zamkniety  na cztery spusty) i prowadzi najpierw przez pastwiska a potem brzegiem klifu. Im wyzej sie wspina tym widoki staja sie coraz bardziej niesamowite: na zatoke Rackwick, plaze o takiej samej nazwie i zapierajace dech w piersiach klify. I w koncu na horyzoncie zaczyna majaczyc skalna iglica z czerwono-pomaranczowego piaskowca - Old Man of Hoy.
Staruszek z Hoy to niezle wyzwanie dla wspinaczy. Co roku znajduje sie kilkudziesieciu smialkow, ktorzy zdobywaja iglice. Powiem szczerze, ze nie wyobrazam sobie jak - juz samo dotarcie do jej podstawy to musi byc majstersztyk: tam szaleja fale oceanu a kolumna wyrasta prosto z wody. Po raz pierwszy na Old Man of Hoy wdrapano sie w 1966 roku a w 2013 iglica zostala zdobyta przez niewidomego wspinacza. Wiec da sie! ;)
A dla zwyklych zjadaczy chleba pozostaje podziwianie skalnej kolumny z wiekszej odleglosci ale takze z mala dawka adrenaliny. Zeby zobaczyc Old Man of Hoy w pelnej okazalosci trzeba podejsc na wysuniety w morze kawalek klifu. Bez zabezpieczen i z calkiem niezlym urwiskiem... Cieszylam sie, ze Rysiu i Zuzia postanowili pozostac w bardzo bezpiecznej odleglosci od skraju skaly...ba, nawet nie bardzo usmiechal im sie pomysl robienia wspolnego zdjecia przy klifie! ;)
Kawalek dalej za Staruszkiem z Hoy znajduje sie najwyzszy w Wielkiej Brytanii pionowy klif - 351 metrowy St John's Head. Tam juz nie dotarlismy bo czas nas gonil i zaczynalo sie robic ciemno. Nie usmiechal nam sie spacer sciezka wzdluz klifu w kompletnych ciemnosciach a i prom by specjalnie na nas nie czekal ;) Guzdralismy sie jednak okropnie.Slonce zaczelo zachodzic (okolo 14.30!) i oswietlilo klify, pastwiska i caly Hoy magicznym, bursztynowym swiatlem. Ciezko bylo po prostu odwrocic sie na piecie i zostawic taki widok. Nawet Rysiu zlapal za aparat i zaczal strzelac artystczne kadry ;) Z tego wszystkiego omalze nie spoznilismy sie do portu...Najpierw w zapadajacych ciemnosciach nie moglismy znalezc drogi do samochodu (!) a za bardzo nie bylo kogo sie zapytac. Potem, juz zupelnie po ciemku, pogubilismy sie jadac na prom i zajechalismy od dziwnej strony. Koniec koncow wszystko skonczylo sie dobrze i nawet nasz samochod nie byl ostatnim wjezdzajacym na lajbe :) A wspomnienia zachodu slonca na Hoy pozostana na dlugo...


Zatoka Rackwick
Uspione miasteczko
Nie dajcie sie zwiesc kolorom - to poludnie!
Klify przy Rackwick
Wchodzenie na Old Man of Hoy - na wlasna odpowiedzialnosc ;)


Troche wialo... ;)
Ktos ma na nas oko :)



Jestesmy coraz blizej - w oddali (ale juz go widac!) Staruszek z Hoy



137 metrow piaskowca!
Jestem wciaz daleko od urwiska! :)
Na szczescie Zuzia i Rysiu ani mysla o podchodzeniu do skraju klifu ;)


Ale z daleka i tak wyglada to groznie

Motylem jestem :)






Slonce maluje skaly klifu...

Jak wielkie poklady cynamonu ;)

Zatoka Rackwick w pelnej okazalosci 


Hoy zegnal nas spektaklem na niebie :)

Rysiowa artystyczna laweczka :)

Kilka porad praktycznych

  • Na Hoy dostaniecie sie z glownej wyspy Orkadow (Mainland) z portu Houton do Lynnes (prom przewozacy samochody) oraz ze Stromness do Moaness (port dla pasazerow). Rejs trwa okolo godziny.
  • Trasa do Old Man of Hoy i spowrotem do Rackwick to prawie dziesiec kilometrow. Pokonanie jej zabralo nam okolo trzech godzin. Szlismy spacerowym krokiem, robiac niezliczone przystanki na zdjecia, podziwianie krajobrazow i jedzenie kanapek :) Na odcinku szlaku wiodocym przy skraju klifu trzeba bardzo uwazac! Wedlug naszego ksiazkowego przewodnika szlak ten zaliczany jest do trudnych jednak ani nas nie wymeczyl ani za bardzo nie wystraszyl ;)
  • Poza sezonem zaopatrzcie sie we wlasny prowiant bo nieliczne restauracje/hotele na Hoy beda (na bank ;)) zamkniete!

8 komentarzy

  1. Przez pierwsza polowe naszego spaceru mielismy niezbyt udana pogode - bylo szaro i pochmurnie (co pewnie widac na kilku pierwszych zdjeciach;)). Ale kiedy po poludniu wyszlo slonce to zrobilo sie magicznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowww! Też pewnie spóźniłabym się na prom mając przed sobą taki zachód słońca... A mój lęk wysokości miałby wielkie wyzwanie stojąc przy takich klifach... Uwielbiam miejsca z taką ilością przestrzeni, oddechu. Muszę tam kiedyś stanąć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hoy robi wrazenie! To chyba po Skye moja druga ulubiona szkocka wyspa... :)

      Usuń
  3. Nigdy nie słyszałam o takiej wyspie! Pięknie tam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Hoy to taki 'szaraczek' mozna by powiedziec i zostaje w cieniu innych slynnych szkockich wysp: Skye, Harris i Lewis, Mull czy Isla ;) Mysle, ze znalezliby sie i Szkoci, ktorzy nigdy o Hoy nie slyszeli.

      Usuń
  4. Wooow! Te krajobrazy są naprawdę magiczne! Nie mogę się na nie napatrzeć. Momentami trochę przerażające, nie wiem czy odważyłabym się podejść w pobliże tych klifów, ale wygląda to naprawdę imponująco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krajobrazy naprawde zapieraly dech w piersi :) A fakt, ze bylismy tam zupelnie sami jeszcze spotegowal wrazenie...jakby cala wyspa byla przez chwile tylko dla nas!
      Klify rzeczywiscie wzbudzaja respekt - ja tez nie podchodzilam blizej niz kilka metrow do urwiska. Zdjecie, gdzie 'motylem jestem' to fotograficzna iluzja - z perspektywy wygladalo jakbym stala przy samiutenkiej krawedzi a w rzeczywistosci mialam do niej spory zapas...i miekkie kolana ze strachu ;)))

      Usuń