A jak jest w rzeczywistosci? Jest pieknie, jest dziko, jest basniowo! Surowosc krajobrazu wywoluje az czasem ciarki na plecach... Stwory? Sa, jak najbardziej i to w duzych ilosciach:) Welniste, o przenikliwym spojrzeniu i flegmatycznym charakterze - potrafia godzinami przechodzic z jednej strony drogi na druga ;)
Assynt lezy na polnocnym zachodzie Szkocji, przytulony dluzszym bokiem do Polnocnego Atlantyku. Bliskosc oceanu odzwierciedla sie w wilgotnym klimacie i specyficznym uksztaltowaniu terenu: nabrzeze Assyntu poprzecinane jest tysiacem klifow i fiordow; gdzieniegdzie woda wdziera sie gleboko w lad. To magiczna ale jednoczesnie surowa kraina. Mozna jechac dziesiatki kilometrow i nie napotkac zadnej osady, wioski ani nawet pojedynczego domu. Kilka razy kiedy przejezdzalismy przez takie pustkowia, myslalam sobie, ze nie chcialabym aby w takich okolicznosciach przyrody zepsul nam sie samochod... ;) Wielkie, puste przestrzenie w Assyncie pokryte sa torfowiskami i upstrzone tysiacami wiekszych i mniejszych jeziorek, zwanych tutaj lochs i lochans. Z tego ksiezycowego, plaskiego krajobrazu wyrastaja to tu to tam zapierajace dech w piersiach wzniesienia. Trudno je nazwac gorami, bo maja nie wiecej niz 600-800 metrow ale robia wrazenie w kontrascie z zupelnie plaskim terenem.
Zadziwiaja tez kolory krajobrazu. Zapomnijecie o szarosciach, nawet w lutym! Sceneria Assyntu to feria barw: rudosci traw i brazy torfowisk, poprzeplatane zielenia oryginalnych szkockich sosen i nigdy nie tracacej tu animuszu trawy, niebieskosci tak powszechnej tu wody... I nawet, kiedy wszystko osnuwa mgla wciaz jest kolorowo tylko bardziej jakby krajobraz byl narysowany pastelami :)
Sceneria Assyntu jest odrobine chlodna ale zdecydowanie nie da sie powiedziec tego o jego mieszkancach! To najcieplejsi, najbardziej serdeczni Szkoci, jakich mielismy okazje spotkac w czasie naszej kilkunastoletniej juz bytnosci w Szkocji. Zawsze usmiechnieci, nawet w obliczu zgnilej pogody (na ktora niestety trafilismy!), troskliwi i skorzy do beziteresownej pomocy. Wesolo i spiewnie powtarzajacy w kolko 'aj, aj' co w szkockim dialekcie oznacza po prostu 'tak, tak'. Pierwsza napotkana osoba w Assyncie to byla pani z miejscowego ambulansu, ktora zatrzymala sie na poboczu widzac nasze zagubione spojrzenia, kiedy probowalismy znalezc nasze wakacyjne lokum. Kilkanascie minut pozniej, rozladowywalismy bagaze z samochodu i przenosilismy na druga strone ulicy (przy naszej chatce nie bylo miejsca parkingowego). Znowu zatrzymal sie samochod, przez okno wyjrzala bardzo mocno starsza pani i widzac Tate Rysia i Zuzi obladowanego torbami, zapytala czy go gdzies nie podwiezc :) Albo wyobrazcie sobie taka sytuacje: ostatni dzien naszego dlugiego weekendu w Assyncie i dowiadujemy sie, ze w wiosce, w ktorej mieszkamy jest maly sklepik z pamiatkami. To, co tygryski (czytaj Zuzia i Rysiu) lubia najbardziej! Problem w tym, ze sklep czynny jest do 5 po poludniu a zostala nam...jedna minuta! Dobieglismy z dzieciakami do drzwi sklepiku, juz z daleka widzac, ze swiatla wszedzie sa pogaszone... Ale zanim zdazylismy odwrocic sie na piecie otworzyly sie sasiednie drzwi i ukazal nam sie wielki usmiech :) Usmiech nalezal do przemilej staruszki, ktora nie dosc, ze specjalnie dla nas otworzyla sklep to jeszcze zarzucila nas cudownymi lokalnymi opowiesciami. O panu, ktory malowal piekne akwarelowe pejzaze, ktorych reprodukcje mozna znalezc na sprzedawanych w sklepiku kubkach; o miejscowych grajkach; o dawnych uczniach wlascicielki, ktora okazala sie byc emerytowana nauczycielka... Opuscilismy sklepik z sercami pelnymi ciepla i torba pelna pamiatek :)
No wiec jak zwiedzac Assynt? Przede wszystkim - bez pospiechu. Tu za kazdym zakretem (wyjatkowo dobrej) waziutkiej drogi kryje sie widok, ktory zatrzyma na chwile wasze serce. Nie ma tu slynnych atrakcji turystycznych sa jednak bezkresne, chwytajace za gardlo widoki, ukryte male wioski portowe, niezbyt wysokie, ale wymagajace szczyty do zdobycia i tysiac jezior w basniowej scenerii. To taki dziki zachod Szkocji, perfekcyjny na odbycie 'road trip' bez konkretnego celu :)
Jesli jednak wolicie dokads zmierzac i zatrzymywac sie pod drodze w interesujacych miejscach to mamy kilka podpowiedzi :) Wypatrujcie kolejnego wpisu!
Ta sceneria jest baśniowa. Te kolory, ten chłód o którym wspominasz, ta przestrzeń. Wspaniałe miejsce. Chętnie bym się tam wybrała, bo myślę że mogłabym się zakochać w Assyncie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mysle, ze Assynt to bardzo specyficzna kraina. Mozna sie w niej albo zakochac albo calkowicie ja znielubic (w sumie nie kazdy gustuje w surowych, ksiezycowych krajobrazach ;), ale na pewno nie mozna pozostac obojetnym...
UsuńPozdrawiam Kinga!
Wzruszyła mnie ta historia ze staruszką, chciałabym kiedyś ją spotkać i posłuchać opowieści. :) Uwielbiam takie miejsca przepełnione ciepłem, wspaniałymi ludźmi i gdzie w promieniu wielu kilometrów nie ma żywej duszy. Pięknie!
OdpowiedzUsuńTa urocza starsza pani na długo pozostanie w mojej pamięci. Jeśli zawędrujesz w tamte rejony i chciałabyś ją odwiedzić to jej sklepik (z małą kawiarenką!) nazywa się Coigach Craft Shop i znajduje się w Polbain ;)
UsuńZapisałam na liście marzeń, dziękuję. :)
UsuńJuż od dawna Szkocja jest na mojej liście miejsc do odwiedzenia i taka właśnie ja widzę - surowa i bezludna z pięknymi szczytami gór i krystalicznie czysta woda. Co do Szkotów to nie znam ich zbyt wielu ale jak dotąd wszyscy byli mądrymi, inteligentnymi ludźmi z wielkim sercem na dłoni. Bardzo przyjacielscy. Zapamiętam nazwę na pewno. Pozdrawiam xxx
OdpowiedzUsuńSzkocja to niezwykla kraina! Wciaz w wielu miejscach dzika, chociaz ma i swoje 'przeludnione' rejony ;) Szkoci sa do rany przyloz...w wiekszosci przypadkow :D
UsuńPozdrawiam cieplo!