Sekrety jeziora Loch Assynt

Czy ktoś w ogóle słyszał o Loch Assynt? Może wędkarze, bo wody tego jeziora są pełne ryb. Prawdopodobnie kilku szalonych fotografów, którzy docenili bajkową scenerię Loch Assynt. I jeszcze tacy dziwacy, jak my, którzy lubują się w dzikich i pustych miejscach :)
I bardzo dobrze, bo Loch Assynt wciąż pozostaje mało znane! Kiedy większość turystów ciągnie tłumnie do Loch Ness i jego słynnego potwora, przy jeziorze Assynt nie spotkasz żywej duszy. Za to szanse na spotkanie popłakującej syreny są całkiem spore ;)

Plan był taki: zrobię piękne, 'klasyczne' zdjęcia Loch Assynt: pod błękitnym niebem i z odbijającymi się w jego wodach szczytami gór. Jezioro to jest wspaniale położone, otoczone malowniczymi wzniesieniami. Ciągnie się przez prawie dziesięć kilometrów, momentami przewęża się i wygląda jak wartka rzeka a w innych miejscach rozlewa się i omywa małe wysepki porośnięte szkockimi sosnami. Raj dla fotograficznych zapaleńców :) Plan nie wypalił, jak się domyślacie. Dosięgła nas podogowa klątwa Assyntu - słońce świeciło gdy byliśmy w domu/samochodzie a w momencie gdy wystawialiśmy nosy na zewnątrz natychmiast zaczynał siąpić deszcz. Przy Loch Assynt byliśmy kilka razy i sytaucja zawsze się powtarzała! Nawet jeśli pięć minut wcześniej niebo miało odcień idealnego błękitu to przy jeziorze było szare i zamglone. Zawsze było wilgotno, miękko od mgły i... magicznie. Koniec końców naszym zdjęciom z Loch Assynt sporo do klasyki brakuje, ale są pełne wyspiarskiego uroku ;)







Te nagłe zmiany pogody przy jeziorze a także gwałtowne podnoszenie się poziomu wody nie dziwią wcale miejscowych. Niektórzy twierdzą, że to wszystko wina Eimhir, syreny mieszkającej w Loch Assynt. Ale zacznijmy od początku... Loch Assynt ma swoją własną legendę, związana z wyrastającym z jego brzegów zamkiem Ardvreck. Zamczysko zostało wybudowane na wschodnim krancu jeziora około 1590 roku przez potężny klan MacLeodow, który od XIII wieku rządził całym Assyntem. Budowa posiadłości w tak odludnym miejscu nie była łatwa więc mówi się, że MacLeodowie poprosili o pomoc samego Clootie (czyli  po szkocku diabła). W zamian za swoje usługi pomocnik zażądał ręki jednej z córek rodziny, pięknej Eimihir. Biedne dziewcze wolalo rzucic sie z jednej z zamkowych wiez niz skonczyc jako pani Clootie ;) W ten sposób zamieniła się w syrenę, a właściwie pół-kobietę pół-fokę i zamieszkała w wodach Loch Assynt. Kiedy zrozpaczona swoim losem Eimhir płacze to wody jeziora prawie wylewają się z brzegów a mgła otula wszystko naokoło...
Z samego zamku do dzisiaj nie pozostało wiele. Budowla ucierpiała w czasie miedzyklanowych walk - w 1672 roku zamek Ardvreck został zdobyty przez klan Mackenzie. Nowi właściciele pomieszkali sobie w nim przez kolejnych kilkadziesiąt lat aż w końcu rozebrali go nieomalże na części. Kamienie z Ardvreck użyli do budowy swojej nowej posiadłości, tuż obok, na brzegu jeziora - Calda House. Jadąc samochodem z Ullapool z daleka widać majaczące ruiny dwóch budowli, pozostałości zamku wyglądają jak palec wycelowany oskarżycielsko w niebo.
Jakby tak się głębiej zastanowić to w sumie nie ma tam nic do obejrzenia, do ruin zamku ani Calda House wchodzić nie można ze względu na bezpieczeństwo. Ale jest w tym miejscu coś z baśni! Jest atmosfera, która wywołuje gęsia skórkę, jest cisza... I spektakularne widoki. Chodząc naokoło Ardvreck uwierzyłam w historię jego budowy, zobaczyłam oczami wyobraźni jego burzliwe losy i uwierzyłam w opowieść o biednej Eimihir.
Powiem więcej - jestem pewna, że widziałam koniuszek jej foczego ogona kiedy wskakiwała do wody Loch Assynt, spłoszona hałasem naszych rozmów... ;)
Garść informacji praktycznych
Loch Assynt to jezioro słodkowodne, położone około czterdzieści kilometrów na północ od Ullapool. Dojedziecie do niego droga A835/A837, która biegnie wzdłuż dziesięciokilometrowego północnego wybrzeża. Jeśli chcecie poznać bardziej dziki, południowy brzeg Loch Assynt to pozostaje jedynie piesza wędrówka bo nie dochodzi tam żadna droga dla samochodow. Żeby przespacerować się do ruin zamku Ardvreck i Calda House najlepiej zatrzymać się na sporym parkingu, położonym przy trasie A837, dokładnie pomiędzy jednymi a drugimi ruinami. Zabierzcie kalosze! :)




5 komentarzy

  1. Alez tu u Ciebie pieknie !
    Kocham takie klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! To jest nas dwie - tez uwielbiam taka zamglona, basniowa atmosfere i nawet juz chyba zdolalam sie przyzwyczaic do brytyjskiej wilgoci ;)

      Usuń
  2. Takie klimaty mają swój niepowtarzalny urok. A często jest tak, że jak się nastawiamy na ładne zdjęcia to pogoda nie dopisuje. Pamiętam, jak z Polski jeździłam do Tyrolu to zawsze padał deszcz, zawsze jęczałam, że ajjj nie zobaczę gór, aż w końcu znajomy mi powiedział "to sobie kup widokówkę". I już więcej nie jęczę. A Twoje zdjęcia w tej szarości prezentują się bardzo ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, miał Twój znajomy rację co do widokówek! ;) Swoją droga zawsze zastanawiam się ile trzeba wyczekać, żeby złapać taki perfekcyjny widokowkowy moment, strzelić idealny kadr?
      Nieskromnie powiem, że lubię moje zdjęcia bo oddają klimat konkretnej chwili, nie zawsze idealnej ale...naszej!
      Pozdrawiam i dzięki za wizytę :)

      Usuń