Wiosenne ładowanie baterii w Cymru

Kwiecień był zawsze miesiącem ładowania baterii. Wyjeżdżaliśmy do ciepłych miejsc, żeby wygrzać się w słońcu, nacieszyć światłem i niebieskim niebem po długiej szkockiej zimie bez kolorów.
Była więc Kuba, Portugalia, Hiszpania... I nagle taki pomysł - Walia! W kwietniu?! Ale serio? ;)
Serio.
Zapakowaliśmy samochód i po siedmiu godzinach jazdy dotarliśmy na północ Walii, do Snowdonii. Przywitały nas szare chmury i wieczorny deszcz. Jakbyśmy wogole nie ruszyli się z domu ;)
Ale już następnego ranka czekało mnie zaskoczenie: okolica oświetlona nieśmiałymi promieniami słońca po prostu tętniła kolorami. Wcale nie było szaro! Młoda zieleń wiosennych liści, kwitnące drzewa owocowe, rudości wzgórz i stalowy błękit jezior, których w Snowdonii jest mnóstwo. Tutaj wiosna już rozgościła się na dobre, podczas gdy w Szkocji dopiero zakasywała rękawy do roboty.
Zamieszkaliśmy w małej, ospałej mieścinie, tuż na skraju parku narodowego Snowdonii - Nantlle. Tuż za progiem były pastwiska pełne owieczek i malownicze góry. Trafiliśmy na sezon rodzenia się jagniątek  - gdzie nie spojrzeć tam mnóstwo było małych, puchatych uroczych baranków, w dodatku ubranych w czerwone i niebieskie kubraczki! Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Szkockie owce nie tak szykowne :)
walijska paleta barw



Najnowsze trendy mody na pastwisku ;)
 I gory! Może nie bardzo wysokie ale jednak surowe i zapierające dech w piersi. Góry, które skradły moje serce w czasie tego tygodniowego pobytu. I nie chodzi tylko o widoki, o ich niesamowity koloryt ale o...tajemnice, które skrywały się w każdej dolinie, każdym jeziorze. W LLyn Ogwen na przykład, gdzieś na dnie leży ukryty przez Sir Bedivera miecz Króla Artura. A na małym wzgórzu  przy miejscowości Beddgelert można znaleźć ślady pradawnej walki dwóch smoków: białego reprezentującego Anglię i czerwonego smoka z walijskiej flagi. Ślady legend i niesamowitych historii są w Walii wszędzie; robrzmiewaja też w nazwach miejscowości, pisanych językiem elfów. Cymru (czyli Walia) - czy nie brzmi to bajkowo? Walisjki jest śpiewny i tajemniczy i nie przypomina żadnego innego europejskiego języka. Najbardziej kojarzy się z językiem Sinderin z Tolkienowskich opowiadań i jest diabelnie trudny! Nawet wymówienie króciutkiej nazwy naszego miasteczka (Nantlle) to było wyzwanie a co dopiero mówić o Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch? ;)



Brama do krainy legend ;)

Owiane legendą urocze miasteczko Beddgelert
tego nie da się wymówić! :))
Jedyne co nas w Walii nie zachwyciło to miasta. Ale ja zawsze powtarzam, że my jesteśmy 'nie miastowi' i najprawdopodobniej w tej kwestii całkowicie nieobiektywni ;) Właściwie odwiedziliśmy tylko jedno miasto, Caernarfon, skuszeni XIII-wiecznym, edwardianskim zamkiem o tej samej nazwie. I nie wiem, czy sprawiła to szara aura czy surowość potężnych murów zamczyska ale miasto zrobiło na nas strasznie przygnębiające wrażenie. Bez większego entuzjazmu snuliśmy się po ospałych, wyludnionych uliczkach, bezskutecznie szukając miejsca gdzie moznaby wypić kawę albo zjeść lody. Wszystko było zamknięte na cztery spusty. I na tym właściwie skończyło się nasze zwiedzanie walijskich miast :) Zgodnie stwierdziliśmy, że szkockie zamki są bardziej romantyczne i zachęcające i że nasz czas w Snowdonii spędzimy raczej wśród wzgórz i dolin.  
Zamek Caernarfon pod stalowym niebem...

Pusto wszędzie, głucho wszędzie...
Jeśli zapytacie mnie czy naładowałam baterie w wiosennej Walii to odpowiem, że zdecydowanie tak! Może nie udało nam się wyprodukować tak dużej dawki witaminy D, jak miałoby to miejsce w czasie tygodniowych wakacji w Hiszpanii ale...wracamy z głowami pełnymi bajkowych opowieści, z poczuciem, że prawie prawie dotknęliśmy Excalibura ;)
P.S. wbrew pozorom, udało nam się nawet przypiec nosy do czerwoności w czasie wspinaczki na najwyższą górę Walii i Anglii. Ale o tym będzie w jednym z kolejnych waliskich wpisów...


12 komentarzy

  1. Wiesz co, ja miałam chyba tak samo piękne widoki w Szkocji. Szkoda, że się minęłyśmy. Podobno kwiecień a przynajmniej ten czas, kiedy my byłyśmy, był wyjątkowo łaskawy w tym roku, jeśli chodzi o pogodę.
    Do Walii też pewnie kiedyś dotrzemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka szkoda, że nie udało nam się spotkać! Nadrobimy następnym razem :)
      A z tą pogodą w Walii to my nie mieliśmy zbyt różowo. Wy trafiłyście chyba lepiej w Szkocji! :) Chmury zdominowały większość naszego pobytu, dopiero ostatnie trzy dni były słoneczne. Ale i tak było pięknie!

      Usuń
  2. Fajny blog. Zapisuję sobie, aby nie zgubić i zagląać. A w Walii faktycznie GDZIEŚ mogliśmy się minąć ::, chociaż my nastawiliśmy się na najbardziej popularne miejsca. Ale wrócimy tam z całą pewnością :). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy :) My do Was też będziemy wpadać! W Walii chyba jednak rozminęliśmy się o włos...doczytałam, że walijskie wakacje rozpoczęliście kilka dni po naszym wyjeździe :)
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. Choć raz w życiu MUSZĘ dotrzeć do Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwyllllantysiliogogogoch! :D Dla mnie też j. walisjki jest niesamowicie śpiewny i tajemniczy, niczym z jakiejś bajki.
    Krajobrazy przypominają mi północną wyspę Nowej Zelandii. I te kubraczki dla owieczek - cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze podobno jesli chcesz kupic w Walii bilet kolejowy do Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwyllllantysiliogogogoch to jesli robisz to przy okienku a nie przez internet to musisz poprawnie wymowic cala nazwe!??? :) Ciekawe ilu turystow wybiera inny srodek lokomocji :P

      Usuń
  4. Walia, moje marzenie! Piękne miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walia jest cudowna, dzika i...uzależniająca! Muszę tam wrócić :)

      Usuń