Historia potwora Lagarfljótsormur zaczyna się bardzo dawno temu, kiedy to monstrum jeziorne nie było ani wielkie ani przerażające. Potwór przypominał wtedy małą, całkiem niewinną, jaszczurkę. I tak by pewnie pozostało, gdyby nie pewna lokalna dziewczyna, która złapała małego gada i zamknęła go w skrzyni na bieliznę, razem ze swoim największym skarbem - złotym pierścionkiem. Wtedy zaczęła działać jakaś dziwna islandzka magia: w skrzyni przybywało złota a mały jaszczur rósł i rósł. Przerażona właścicielka pierścionka (oraz powiększającego się w zawrotnym tempie potwora ;)) wyrzuciła skrzynię wraz z całą zawartością do jeziora Lagarfljot.
Bestia rosła więc sobie dalej (według islandzkich wierzeń, dopóki pod zwierzem znajduje się złoto dopóty rośnie on bez ograniczeń!) aż w końcu wypełniła całe, prawie trzydziestokilometrowe jezioro. Potwór zaczął siać postrach w okolicznych wioskach więc sprowadzono z północy dwóch członków plemienia Sami, żeby się z nim rozprawili. Bestia była jednak tak silna, że dwóm śmiałkom nie udało się jej zabić a jedynie przywiązać ogon i głowę do dna jeziora.
I sytaucja ma się tak wlasciciwie do dnia dzisiejszego ;) Według miejscowych, potwór drzemie sobie na dnie jeziora Lagarfljot i tylko od czasu do czasu daje znać o swojej obecności. Pierwsze zapisy ze sprawozdaniami naocznych świadków pochodzą z XIV wieku a najnowsze to filmik, nakręcony przez lokalnego farmera w 2012 roku, na którym widać wężowato poruszające się cielsko płynące w jeziorze pod prąd. Film zrobił podobno furorę na YouTube zbierając kilka milionów odsłon, możecie zerknąć na niego tutaj.
Jezioro Lagarfljot wygląda bardziej jak nieuregulowana rzeka, pełna meandrów i dopływów |
A potwór ukrył się we mgle... ;) |
W oddali most łączący dwa brzegi Lagarfljot |
Kiedy tylko usłyszeliśmy legendę o islandzkim potworze od razu było wiadomo, że ruszymy jego tropem. Koniec końców, pomimo najszczerszych chęci i usilnego wpatrywania się w odmęty Lagarfljot, samego robala nie widzieliśmy (chociaż ja cały czas twierdzę, że to wina mgły, która tamtego dnia calkowice spowiła jezioro ;)), to był to niezapomniany dzień. Już sam dojazd do jeziora z naszej bazy noclegowej pod Djupivogur dostarczył mi całkiem sporej dawki adrenaliny... A wszystko to przez lenistwo i nieposkromioną podróżniczą ciekawość ;) Zamiast jechać grzecznie (i dłużej, i nudniej) narodową jedynką postanowiliśmy skrócić sobie trasę o około 60 kilometrów i przejechać drogą 939 przez przełęcz Oxi.
Lubicie wyzwania i przygodę? Jeśli tak to ruszajcie na szutrówkę 939. Droga wspina się stromo niezliczonymi serpentynami od poziomu morza na wysokość 539 metrów, gdzie widoki są takie jak na Mordorze. Szczególnie w pochmurny dzień. Wspominałam o tym, że nawierzchnia na drodze 939 jest luźna, dziur w bród, jest wąsko, stromo i brak balustrad? :P Jest za to nieziemsko pięknie i bardzo bajkowo. W okolicy jest kilka tras pieszych i można tu spotkać dziko żyjące renifery. Dla naszego małego Clio, którym poruszaliśmy się po Islandii przejechanie drogi 939 to był prawdziwy chrzest bojowy, który autko przeszło bez uszczerbku na karoserii a jedynie ubłocone po dach. Nie polecam jednak wybierania się w tą trasę przy bardzo złych warunkach pogodowych ani po ciemku (ja sie na to nie odważyłam i wracaliśmy do domu dłuższą trasą).
Droga 939 wije się jak wąska wstążka wśród gór... |
Dzika kraina |
Napotkane przy trasie 939 bezimienne wodospady |
Widoki z przełęczy Oxi |
Nas w okolice Lagarfljót zwabiło jednak coś jeszcze oprócz lasu i słynnego potwora. Bardzo chciałam odwiedzić wodospad Hangifoss, który jest trzecim najwyższym wodospadem na Islandii. Do tego 128-metrowego olbrzyma prowadzi stroma ścieżka biegnąca wzdłuż malowniczego kanionu. Ze wzgórza rozciągają się bezkresne widoki na jezioro (jak znalazł do wypatrywania potwora ;)) oraz pojedyncze, okalające je wzgórza. I być może to właśnie fakt, że aby zobaczyć Hengifossa, trzeba się odrobinę nasapać i namęczyć, sprawia, że wodospad ten można podziwiać bez tłumów. A jest na czym zawiesić oko! Hengifoss spływa bowiem z wielowarstwowej bazaltowej ściany, która stanowi przepiękne tło. Masy wody przelewają się z taką silą, że naokoło wodospadu wciąż unosi się mgiełka z rozproszonych maleńkich kropelek a miejscowi zwykli porównywać odgłos, jaki wydaje do syku samego diabła :)
Szlak do Hengifossa |
Przystanek i rzut oka na jezioro |
Urokliwy Hengiffos po prawej, bez ludzi w kadrze!!!! :) |
Kilkumilionowa historia tworzenia wyspy zapisana w malowniczych bazaltowych warstwach |
Litlanessfos zwany zwany także Stuðlabergsfoss'em (co oznacza Wodospad Bazaltowych Kolumn |
Garść informcji praktycznych
- jezioro Lagarfljot położone jest we wschodniej Islandii, około 700 kilometrów od Reykjaviku i 80 kilometrów od Djupivogur. Nad jeziorem leży miasteczko Egilsstaðir, z bazą noclegową, sklepami i małym lotniskiem.
- aby odwiedzić wodospady Hengifoss i Litlanesfoss najlepiej jest zaparkować na małym parkingu przy drodze 931, tuż po przejechaniu mostu na jeziorze. Tam zaczyna się około 2.5-kilometrowy błotnisty (!) szlak do Hengifossa. Jego przejście to około godzinny, dość wyczerpujący spacer, zdecydowanie wart wysiłku!
- górska droga 939 (przez przełęcz Oxi) jest bardzo często zamknięta zimą. Jest to droga oficjalnie dostępna dla standardowych samochodów (i żądnych wrażeń kierowców ;))
Uwielbiam takie klimaty! <3 Zazdroszczę pozytywnie takiej wyprawy... ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają te okolice ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, być moze dlatego, ze długo mieszkałam w Irlandii
OdpowiedzUsuńMieszkamy w Szkocji i muszę przyznać, że momentami klimat i krajobrazy na Islandii (szczególnie wybrzeże) przypominały nam Wyspy Brytyjskie!
UsuńBrzmi i wygląda niesamowicie! Jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńPs.Clio dało radę ;)
Obawiałam się o nasze autko ale poradziło sobie. Nie chcę myśleć, co by się stało gdyby było inaczej! ;)))
UsuńNie słyszałam o tym potworku, myślałam że Nessi jest jedyny w swoim rodzaju :) ale krajobrazy Islandii uwielbiam, muszę w końcu zobaczyć je na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńJak widać Nessie ma kuzyna! ;) Islandia warta zobaczenia, nawet więcej niż raz (my już planujemy kolejny wypad w tamte strony ;))
UsuńMimo, że generalnie wolę ciepło niż zimno, to Islandia bardzo mnie ciągnie.
OdpowiedzUsuńZachwycają, jak i jednocześnie przerażają :)!
OdpowiedzUsuńSame zdjęcia są ogromnym zachwytem, a co dopiero na żywo... Aż pozazdroszczę megamocno! :)))
OdpowiedzUsuńIslandia to jedno z najbardziej niesamowitych miejsc, jakie odwiedziliśmy :)
UsuńTo miejsce wygląda niesamowicie pięknie i tajemniczo.
OdpowiedzUsuńOdnosi się wrażenie, jakby rzeczywiście za chwilę miał wyłonić się z tych czeluści potwór:)
Witaj Dominika, piękne masz wpisy, z przyjemnością czytam i oglądam, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa zawsze chętnie odwiedzam takie miejsca. Szkoda, że czasami nie ma możliwości, aby popływać łódkę. Nie zawsze też łódkę można wszędzie przewieźć, pomimo tego, że jest przyczepa podłodziowa dwuosiowa . Na wyprawy z taką łódką trzeba się przygotować w Polsce i nie wiem, czy w ogóle jest możliwość pojechania za granicę. A jeśli tak, to jakie dokumenty trzeba posiadać. Może ktoś ma wiedzę w tym temacie? A może ktoś już ma jakieś wyprawy łódką za sobą? Pochwalcie się!
OdpowiedzUsuń